Radioaktywny ruten nad Europą? Naukowcy: To była eksplozja w rosyjskich zakładach atomowych na Uralu
"Wykryte stężenie rutenu nie ma i nie miało żadnego wpływu na zdrowie mieszkańców Polski" – uspokajała wtedy w komunikacie nasza Państwowa Agencja Atomistyki. Najwyższe stężenie rutenu zarejestrowane na terenie Polski wynosiło 6,4 mBq/m3. To niewiele. Opracowanie naukowców opisuje Wyborcza.pl.
Ruten-106 nie występuje naturalnie, jest produktem rozszczepienia jąder uranu. Rosjanie wielokrotnie zaprzeczali, jakoby doszło u nich do awarii, w wyniku której nastąpił radioaktywny wyciek. Tymczasem Francuska agencja bezpieczeństwa jądrowego IRSN po analizie prądów powietrza dość szybko ustaliła, że źródło rutenu mogło znajdować się daleko na wschodzie – gdzieś w Rosji lub Kazachstanie. Rosjanie zasugerowali, że ruten-106 mógł pochodzić z jakiegoś satelity, który używał tego pierwiastka do zasilania swoich generatorów i spłonął w atmosferze.
W opracowniu opublikowanym "PNAS", hipoteza satelity zostaje obalona. W dodatku zaprezentowana tam dokładna analiza składu wykrytych w powietrzu radioizotopów (proporcji rutenu-106 i rutenu-103), a także ich przemieszczania się w atmosferze. Według analizy, wyciek musiał nastąpić gdzieś w południowym Uralu. Naukowcy wskazują, że możliwą lokalizacją jest kompleks nuklearny Majak. Awaria miała nastąpić pomiędzy godz. 18 25 września 2017 a południem następnego dnia (czasu uniwersalnego).